II MIEJSCE: ELWIRA
KRZYKAWSKA /ŻORY/
MATUSZCZYNO, CHŁOP I UTOPIEC
- „Pon Bóczek pomoże, Maryjka wspomoże, mój ciężki żywot. Bida,
bida, bida.”- utyskuje stara Matuszczyno kuśtykając przez wieś.
W zagrodzie porykuje nieodbyta gadzina. Wyskubane kury,
wyliniały cap i jego partnerka – wyskubana koza domagają się
swojej racji głodowej. Jak co dzień muszą uzbroić się w
cierpliwość, aż gospodyni po porannej mszy wróci do obrządku.
Już słychać lamenty, znajome odgłosy – to sygnał zwiastujący jej
powrót.
Ależ cóż się dzieje ?! Rzecz niespotykana! Zamiast napełniać
koryta gaździna podąża nieudolnym krokiem w kierunku jedynego
drzewka w swoim obejściu. Prześwietla jabłonkę szaleńczym
spojrzeniem, po czym rzuca się z impetem na przerdzewiałą łopatę
i zaczyna kopać głęboki rów.
Wokół jej zagrody zbierają się wieśniacy zmierzający na żniwa,
uzbrojeni
w widły, kosy i grabie. Kiwają głowami, drapią się za uchem, z
niedowierzaniem obserwują jej uporczywość. Niektórzy szydzą,
inni się gapią pytają dla kogo taki ładny grób kopie. Stara nie
zważa na obelgi i zafascynowana swym przedsięwzięciem wywierca
się coraz głębiej
w nieurodzajną glebę.
Wieśniacy rozchodzą się do swych zajęć, słońce powoli kryje się
za horyzont. Matuszczyno wyrwana z transu, opatrza swój dobytek,
futruje trzodę i drób, pocieszając swych najbliższych słowami:
- „Wszystko się zmieni, bida ustąpi, najgorsze trzeba przeczekać
!”
Po nużącym dniu rzuca ostatnie spojrzenie na swoja jabłonkę,
bada kijem głębokość rowu
i udaje się z drewnianym cebrzykiem nad rzeczkę graniczącą z jej
włościami. Już za dziecka uczyła ją babka pracy na gospodarce.
Do dziś słyszy jak na jawie, jej pouczające słowa:
- „Cebrzyk drewniany wstawita do rzeki, wody napije, nie bydzie
ciekło.”
Wykończona harówką ciągnie się do chałupy, zerkając okiem na rów
pod jabłonką.
-„Z jutra zrobim, z jutra dokończym” – gaworzy, odchodząc z
wyrazem pełnym nadziei.
W skromnej izbie krząta się jeszcze chwilę, przygotowując swój
jedyny posiłek – owsiankę
z jabłkami – po czym opada na stare krzesło odziedziczone po
babce, przyjmuje strawę, zmawia pacierz i udaje się wyra.
Zasypia głęboko, ale sen niespokojny zrywa ją na równe nogi.
Odziewa się i podąża nad rzekę opętana jedną myślą:
-„Cebrzyk drewniany tam zapomniany ! Cebrzyk drewniany tam
......” Znalazła. Cóż za szczęście ! Cóż za ulga, że nikt go nie
zabrał. Z zamachem zarzuca go na głowę i .....
-„Bida, bida, bida !!!” – krzyczy, kuśtyka, ucieka, ratuje swój
cebrzyk, może nawet życie ?
Noc już głęboka, a tu coś leci z nieba na cebrzyk, na nią i obok
cebrzyka. Na moście nad rzeką wieśniak stoi i duma:
-„Gospoda od chałupy daleko, jo browaru dużo wypił, musza -to
zrobia w rzeka, tu się tera nikt nie czepia”
Gacie rozpina i czuje ulgę w pęcherzu i nagle krzyki, wycie i
lament. Serce zamarło, głos mu odebrało. Tam w dole widzi zjawę
– wynurza się z rzeki z olbrzymim łbem, niezdarnym krokiem,
słyszy głos przerażający i te okropne słowa:
-„Bida, bida, bida !!!”
O tak – to słyszał, zrozumiał, umyka ! Jak stał tak zwiał. Z
powrotem do gospody: przez pola, przez krzaki i płoty.
-„Ratujcie !” – krzyczy – „Ratujcie chłopy !”
Wbiega do gospody zziajany i zgrzany i pot cieknie mu z czoła.
Ma gacie rozpięte, świeżą szramę na twarzy, rozdarte odzienie i
przerażenie w oczach. Opowiada o Utopcu, który wynurzył się z
wody, o przestrodze i o tym, jak mu szaleńcza ucieczka uratowała
życie.
Kamienna cisza i strach wypełniają gospodę. Po czasie wznosi się
zgiełk, słychać domysły: kto, kogo, dlaczego ? Szuka się
winnego.
-„A co z tym rowem Matuszczynej ?” – pyta gość przy barze.
-„O tak ! Prawda, prawda .” – dorzuca gospodarz – „Mieszka nad
rzeką, pewnie ma pakt
z utopcami i groby kopie..... dla ofiary ?!”
Niepewność, obawa i plotka rozchodzi się po wiosce.
W tym czasie stara Matuszczyno człapie z cebrzykiem do izby, a
że już spać nie potrafi z powodu zajścia dziwnego, idzie na
plac, bierze łopatę i znów kopie.
Pierwsze promienie słońca padają na jej oblicze gdy rów został
ukończony. – Ale cóż to takiego ? Drzewo okopane ?! Stara mocuje
się i mocuje. Obejmuje kurczowo konar
i przekręca drzewko o pół koła.
-„O tak ! Pięknie, pięknie, nareszcie !” – mruczy pod nosem z
zadowoleniem. Przysypuje rów i sięga po soczysty owoc, do
którego wcześniej chałupa jej dostęp blokowała
EPILOG
Od „Dnia Utopca”, czy raczej „Nocy Utopca” nikt się nie waży
szydzić i nikt nie bluzga na starą. Matuszczynie dobrze się
teraz wiedzie. Wszyscy są nagle pomocni
i przyjaźni: witają ją z uśmiechem, napełniają cebrzyk,
dokarmiają jej zwierzynę i czasem dzielą się z nią jodłem. Stara
nie jest świadoma, że chłopi obawiają się zemsty Utopca,
z którym rzekomo ma zmowę. Jednak po kilku żniwach, nikt już nie
pamięta owego tajemniczego zdarzenia, a ich zachowanie stało się
przyzwyczajeniem.
Tylko Matuszczyno dobrze wspomina ten dzień, ten który nie
wiadomo dlaczego jako „Noc Utopca” we wsi zwany- dla niej „Dzień
Wielkiej odmiany.”
Stara siedzi na ganku, głaska swe zwierzaki mówiąc: -„Przeczekalim,
odczekalim, ni ma bidy. Dziękuja Bogu i życzliwemu Utopcowi,
który odmienił nasz los.”
Elwira Krzykawska
Ul. Rybnicka 104
44-240 Żory